Politycy przy okazji każdej kampanii wyborczej szumnie zapowiadają, że postarają się „odchudzić” administrację. Mają tu na uwadze przede wszystkim wprowadzenie takich dekretów, które w efekcie doprowadziłyby do uproszczenia różnego rodzaju przepisów, przez co papierów byłoby mniej.
Sprawy by załatwiano szybciej i w konsekwencji nie byłoby do tego potrzebnych aż tylu urzędników. Jednak zaraz po wyborach zapominają o swoich postulatach i zamiast faktycznie ułatwiać życie przeciętnego obywatela, gdy ten udaje się do urzędu, jeszcze bardziej je utrudniają.
Setki kilogramów papierzysk
W ostatnich latach modne stało się rozwiązanie, polegające na tworzeniu kopii dokumentów w formie cyfrowej. Niestety ustawodawcy życzą sobie, by mimo to dodatkowo zabezpieczać się wersjami papierowymi. Osoby pracujące w siedzibach gmin, miast, starostw czy innych jednostkach użyteczności publicznej mają potężny problem, gdzie to magazynować. Szafki do obiektów biurowych są przepełnione, a odnalezienie w nich czegokolwiek często graniczy z cudem.
Płać i płacz
Generowanie coraz większej ilości dokumentów odbija się również na kieszeni podatnika. Przecież sponsoruje on etaty, sprzęt i elementy wyposażenia, na przykład szafki do obiektów biurowych. Ponadto większość zaświadczeń, po które się zgłasza, jest ekstra płatna, a więc traci podwójnie. Pozostaje mu zatem nadzieja, że w końcu nadejdzie taki dzień, gdy ktoś zmobilizuje się i ureguluje ten bałagan, przez co usprawni już nieco kulejący system administracyjny.
